11 marca 2013

Przypadek 1.1

Dziewczynka bez oka


Wiosenny, ciepły wieczór w Wietrznym Mieście wyciągał z bezpiecznych domów setki par, rodzin oraz młodzieży. Każdy pragnął nacieszyć się wspaniałą pogodą i wycisnąć jak najwięcej z dogodnej temperatury. Zainteresowani własnymi sprawami, ludzie nieszczególnie zwracali uwagę na setki obcych twarzy, bowiem w Chicago, miejscu zamieszkałym przez niemal trzy miliony, prawdopodobieństwo tego, że raz zobaczoną twarz ujrzysz jeszcze kilkukrotnie, było niezwykłe małe i ledwo wyrastało ponad pięty przeciętnego mieszkańca metropolii.

Gdyby jednak ktoś uważniej przyjrzał się tajemniczemu mężczyźnie w czarnej furgonetce, zaparkowanej nieopodal placu zabaw, dostrzegłby, że przypatruje się pewnej dziewczynce dość niepokojącym, zbyt nachalnym oraz ciekawskim wzrokiem. Do czasu, gdy jakiś przejeżdżający obok stróż prawa nie upomniał go, aby nie zanieczyszczał strefy dla dzieciaków dymem, nerwowo wypalał taniego papierosa i co chwila naciągał na czoło brudną czapkę bejsbolówkę. Uczynnie wrzucił peta do popielniczki, lecz policjant jeszcze nie odchodził. Zapytał mężczyznę, czy na kogoś czeka. Ten odparł, że nagle poczuł się kiepsko i musiał odpocząć. Stwierdził, przygnieciony podejrzliwym spojrzeniem dzielnicowego, iż przed nim długa, męcząca podróż. Wreszcie mundurowy życzył mu udanej drogi i odszedł.

Wystarczyły dwie sekundy, by nabrać wobec niego podejrzeń. Niestety młody policjant stłamsił intuicję równie mocno jak wrażenie, że wyraźnie zaniedbany kierowca może stanowić zagrożenie, mimo że Chicago huczało od wieści o dwóch zaginionych dziewczynkach w wieku sześć i osiem lat.

Kto wie, na ulicach mijamy tysiące istnień. Jaki odsetek z tego należy do dewiantów, morderców i pedofilów? Podobno za przyjaznymi maskami potrafią kryć się potwory, bynajmniej niestanowiące fikcji rodem z powieści fantasy. Nikt nie jest w stanie poznać prawdziwej natury człowieka, nawet on sam. Prawdopodobnie w promieniu dziesięciu kilometrów od miejsca twojego zamieszkania właśnie przebywa typ spod ciemnej gwiazdy, choć wcale nie musi on wyglądać jak degenerat. Istnieje szansa, że prowadzi ustabilizowane życie, posiada godną pracę oraz rodzinę. Nie rozpoznałbyś w nim kata za żadne skarby.

Mężczyzna z furgonetki jeszcze nie wiedział, czy faktycznie pchnie się do popełnienia czegoś strasznego. Na razie obserwował z ukrycia, niczym głodny lew wykonując w myślach dokładne plany. Czuł drobną ekscytację, jednak nie poddawał się jej całkowicie. Jeszcze nie. Postanowił zachować w miarę czysty umysł i sprawdzić, dokąd wybierze się potencjalna ofiara.

Podobała mu się z jakichś przyczyn. Była sama i chyba żegnała się już z małymi przyjaciółkami na wrotkach. Ona jechała obok na czerwonym rowerku, miała również jednakiego koloru bluzę. Wyglądała odrobinę jak chłopiec, co dodatkowo zaintrygowało drapieżcę. Pomyślał, że byłaby idealnym dopełnieniem miejsca, jakie przygotował specjalnie dla kolejnej laleczki. Przez pewien moment podziwiał ciemnobrązowe, sterczące kucyki, a później, gdy dziewczynka odjechała, on ruszył za nią. Utrudnienie stanowił fakt, że dzieci stawały się coraz bardziej zadziorne i mniej ufne. Nie lubiły obcych, unikały kontaktu wzrokowego i w razie zagrożenia pędziły na oślep do rodzicielskich objęć. Szczególnie ta mała wydawała się niezbyt otwarta wobec kontaktów z nieznanymi ludźmi.

Musiał obmyślić działanie i zastanowić się, czym zdobyłby jej sympatię.

Raz po raz sylwetka kilkulatki pojawiała się między równo rozstawionymi drzewami w alei, zaś ostatnie promienie słońca dodawały postaci dziecka blasku oraz wrażenia beztroski. To samo światło, przyprószone pomarańczą i czerwienią zachodu, padało wprost na błyszczące, spocone oblicze mężczyzny. Zacisnął palce na kierownicy, kiedy dziewczynka zatrzymała się przed sklepikiem ze słodyczami, rzuciła bezładnie rower i tanecznym krokiem weszła do środka. Miał już sięgnąć po kolejnego papierosa i dać sobie spokój, lecz nagle wpadł na całkiem niezły pomysł. Bestie nigdy nie pozwalają uciec teoretycznej zdobyczy. Poklepał prawą, wypukłą przez portfel kieszeń i opuścił pojazd z zamiarem udania się do lokalu o wdzięcznej nazwie, umieszczonej na różowym szyldzie „Sweets&Sweet”.

Zamarł w pół kroku, zauważając przez wielką, kwadratową szybę wnętrze sklepu. Ciemnowłosy cherubinek wcale nie buszował wśród łakoci, a witał się najpewniej z matką – pracownicą, która wykładała na wystawie kuszący, różnobarwny towar. Kobieta przytuliła córkę i pokazała palcem, gdzie ta ma się udać.

Mężczyzna naciągnął czapkę na oczy i prędko zawrócił, klnąc cicho. Był rozzłoszczony i we wnętrzu furgonetki z furią uderzył w sąsiednie siedzenie. Zamierzał tu wrócić i zaatakować ponownie.

Bowiem bestie nigdy się nie poddają.

*

Meredith Dawn, niespełna trzydziestoletnia mieszkanka Chicago, każdy dzień planowała od początku do końca. Z racji tego, że była dość niezwykłą osobą, zamierzenia często gęsto ulegały gwałtownym zmianom, ale zdarzało jej się mocno pilnować, by z czystym sumieniem postawić „x” obok długich list zadań. Ta szczupła, rudowłosa kobieta miała radosną naturę, przeplecioną jednak skrupulatnością oraz, niekiedy, sceptycyzmem. Sąsiedzi opisywali ją jako osobę czystą, cichą i niezwykle uprzejmą, nieznoszącą bałaganu. Od poniedziałku do soboty spędzała całe przedpołudnia w uniwersyteckiej bibliotece, natomiast niedziele wykorzystywała na spotkania rodzinne, towarzyskie oraz inne prywatne sprawy, owiane nutą tajemnicy. Meredith nie wzbudzała podejrzeń, była szanowana i lubiana. Mieszkała w wąskiej postury domku jednorodzinnym, położonym przy E 57sth. Budynek posiadał czerwony, dwuspadowy dach, ciemnoniebieskie ściany, białe okiennice oraz niewielką, ładną werandę. Małego ogródka Meredith nie przeznaczyła na nic konkretnego. Na razie swobodnie rosła tam trawa, a pod płotem rozkwitały z wolna tulipany. Pani Dawn uwielbiała ten zakątek. Kochała całe Chicago, ale nie ukrywała, że najlepiej czuje się właśnie w swojej dzielnicy.

Dokładnie pięć dni później po tym, kiedy potwór znalazł następną łatwą zdobycz, Meredith, zwana nierzadko Mer, z kuchni usłyszała pukanie do drzwi. Prędko wyciągnęła z piekarnika świeżo upieczone ciasteczka i w biegu zdjęła fartuch. Jeśli chodziło o przyrządzanie jedzenia, radziła sobie całkiem wyśmienicie. Po kilku latach prób wreszcie oduczyła się sypania solą „na zapas” i przesadzania z trzymaniem wypieków pod gorącą żarówką kilka minut dłużej, niż zalecono w przepisie.

Otarła dłonią skronie, nieświadomie pozostawiając na nich długie ślady mąki. Nie spodziewała się gości, zresztą rzadko przyjmowała takowych. Unikała zapraszania znajomych bynajmniej nie przez egoistyczne pobudki. Ludzie, nie tylko obcy, pozostawiali w jej czterech kątach cień własnej aury, która nagminnie okazywała się niezbyt przyjacielska dla aury Meredith. Sprawa miała się podobnie jak kwestia zapachu, lecz znacznie bardziej poruszała wrażliwą strunę kobiety. Wolała więc stronić od pytań typu: „Hej, może wpadniesz do mnie na kawkę, herbatkę i ploteczki?”. Jednym wydawało się to dziwne, drudzy szanowali decyzję bibliotekarki i nie wpraszali się.

Wiosenne, przesycone świeżością i ciepłem powietrze buchnęło w twarz Mer. Jakże przyjemnie było odetchnąć czymś innym od kuchennych oparów! Dopiero po chwili zorientowała się, że to nie sąsiadka wpadła po cukier ani nie listonosz, aby przynieść rachunek lub najnowszą prenumeratę literackiego magazynu dla dorosłych. Na beżowej wycieraczce stał wysoki, dość oficjalnie ubrany mężczyzna, którego policzki i brodę zdobił czarny, kilkudniowy zarost. Brązowe oczy prześwidrowały dogłębnie zaskoczoną Meredith.

Na widok Ricka Kinneya jej serce zabiło mocniej. Zamknęła rozchylone w wyrazie zdziwienia usta, obawiając się, że przypadkiem wyglądała głupiej, aniżeli zazwyczaj. Miała wrażenie, iż mierzyli się spojrzeniami przez wiele długich minut, dopóki brunet nie odchrząknął znacząco.

– Medium nie powinno być takie zszokowane – powiedział, uśmiechając się delikatnie. Jego czysty, przywodzący na myśl atłas, głos zawsze powodował u Meredith mięknięcie nóg.

– Cóż – skwitowała krótko. – Trochę… to znaczy obecnie… odpoczywam od paranormalnych zjawisk – dodała szybko, uparcie trzymając klamkę. W relacjach damsko-męskich nagminnie wyłamywała się ze świata poważnych, starych panien, przypominając raczej zagubioną i rozchwianą emocjonalnie nastolatkę. To nic, że detektyw Kinney jeszcze do niedawna miał zostać jej mężem.

Rick skinął i zajrzał przez jej ramię do środka.

– Pachnie bakaliowymi ciastkami – zauważył z lekkim rozmarzeniem. – Dasz kilka wygłodniałemu facetowi?

– Kiedy skończyłeś pracę? – zapytała Meredith, szerzej rozchylając drzwi. – Chyba słyszałam jakieś burknięcie – zaśmiała się nerwowo.

– Obecnie mamy dość ciężki przypadek. Mogę powiesić tu marynarkę? – Rick wskazał palcem niemodny, stary wieszak, stojący w rogu przedpokoju.

– Jasne! Idź do salonu, zaraz przygotuję herbatę – odparła, zerkając przelotnie w lustro i ścierając z twarzy białawe smugi.

– Poproszę coś mocniejszego, jeśli to nie problem.

– Nie, skąd. Rozgość się.

Detektyw spełnił jej prośbę bez zastrzeżeń, co przyjęła z wdzięcznością. Będąc znów w kuchni musiała oprzeć kłykcie o blat stołu i głęboko odetchnąć. Nie lubiła być nieprzygotowana na czyjekolwiek wizyty. Niezapowiedziane pojawienie się Ricka wytrąciło ją z równowagi. W duchu cieszyła się, że zdążyła wysprzątać dom, a także otrzeźwieć po kuracji lekami antydepresyjnymi. Z większym powodzeniem mogła udawać dobre samopoczucie, choć nie łudziła się również, że mężczyzna nie dostrzeże pod tym zgnilizny.

Drżącymi rękoma wyciągała kolejno kubki, pudełko z torebkami ziołowego naparu i głęboko ukryty za garnkami, srebrny pojemnik z resztkami kawy. Jedna z niewielu rzeczy, jaka pozostała po wyprowadzce Ricka. Meredith przycisnęła dłoń do ust, z trudem powstrzymując płacz.

„Spokojnie, musisz być dzielna, silna i odważna. Musisz stawić czoło demonom przeszłości i nie bać się konsekwencji.” Myślała, układając na talerzu ciastka i kawałki mlecznej czekolady.

– Hej, pomóc ci z czymś? – Nagle usłyszała za plecami Ricka. Drgnęła i odwróciła się.

– Raczej nie – odpowiedziała. Brunet zmarszczył brwi, posyłając kobiecie pytający półuśmiech.

– Zaniosę poczęstunek, mogę? – sięgnął po ozdobną tacę, przypadkowo ocierając się rozgrzanym ramieniem o bark Meredith. Zdołała jedynie przytaknąć ruchem głowy, nagle porażona dotykiem byłego narzeczonego.

*

Łyżeczka brzęczała cicho, rytmicznie postukując to o jedną, to o drugą ściankę szklanki. Zielona herbata odrobinę przestygła i straciła wyrazisty smak. W niewielkim, kremowym saloniku pachniało głównie czarną kawą. Rick schrupał kilka ciastek i machinalnie oblizał palce, dopiero później orientując się, że chyba nie powinien był tego robić. Maredith podsunęła mu parę papierowych serwetek. Siedziała zesztywniała w swoim fotelu, czekając, aż gość wyjaśni powód, dla którego postanowił przejechać spory kawał miasta i wpaść do niej.

– Ogólnie to przepraszam za najście. – Brunet wyprostował się i pochylił się do przodu. Mer dostrzegła w nim dziwną niepewność i rozdarcie, i najpewniej z tego względu postanowiła być naturalnie miła.

– Nie szkodzi. I tak nie miałam żadnych konkretnych planów na wieczór – odparła, tym razem wodząc wzrokiem za licznymi skrzyżowaniami i zawijasami w hafcie brązowego bieżnika.

– Aha… A jak się czujesz? Wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić?

Na ulotną chwilę przymknęła powieki. Choć wyczuła w tych słowach realną troskę, domyśliła się, że detektyw nie przyszedł po to, aby zapewnić o przyjacielskim nastawieniu oraz pomocnej dłoni. Założyła miedziane pasemko za ucho i zerknęła na Ricka. Jego poszarzała aura raczej nie świadczyła o wiedzeniu szczęśliwego życia, ale przynajmniej oznaczała jakieś ustabilizowanie.

– Jest dobrze – skłamała. – Metodą małych kroczków powracam do siebie. A co u ciebie? – zapytała.

Upił łyk kawy, zanim odpowiedział.

– Praca, praca, praca… I właściwie to tyle – westchnął. – W zasadzie głównie dlatego tu przybyłem.

Meredith przygarbiła się i wbiła wzrok w okno.

– Rick… Nie wybrałeś najlepszego momentu.

– Nie będę cię do niczego zmuszać. Uznałem, że będziesz odpowiednią osobą, która zerknie na akta sprawy. Pomyślałem, że jeśli zajmiesz się czymś innym niż książkami, a przy tych pewnie zamartwiasz się całymi godzinami…

– To poczuję się lepiej?

Rick, wyraźnie zmieszany drobną kpiną Meredith, zacisnął wargi. Nie zniechęcił się jednak na długo, bowiem podniósł leżącą obok fotela, czarną teczkę i otworzył ją z głośnym kliknięciem.

– Ofiary to małe dziewczynki – oznajmił, grzebiąc w plikach kartek. – Dwie są martwe, zabite na przełomie lutego i marca bieżącego roku. Trzecia została porwana cztery dni temu, prawdopodobnie przez tego samego sprawcę. Podejrzanych jak na razie brak, za to zbulwersowani rodzice zapychają telefonami linię komisariatu. Istnieje mała szansa, że dziewięcioletnia Clementine Bufford jeszcze żyje. – Położył obok ciasteczek teczkę i wyciągnął z niej zdjęcia. Początkowo Meredith udawała, że nie słyszy, uparcie wpatrzona w parapet, lecz nie potrafiła oprzeć się dziwnemu przeczuciu. Jej oczy spoczęły na fotografiach wykonanych w miejscach odnalezienia ciał. Były drastyczne i dość bolesne przez fakt, że dotyczyły dzieci.

– Zaraz, chyba o tym czytałam w prasie… – wyszeptała, sięgając po dokumenty.

– Prawdopodobnie i słyszałaś coś niecoś w telewizji. Władze Chicago są szczególnie wrażliwe na punkcie pedofilii i seryjnych morderstw – odparł detektyw, podwijając rękawy koszuli. – Pierwszą, sześciolatkę, odnalazł jakiś biegacz na brzegu jeziora Calumet. Na drugą przypadkiem trafiono w lesie Dana Ryana.

– Straszne… – Szczególną uwagę Meredith przykuła trupio blada buźka złotowłosej kilkulatki. W miejscu, w którym powinna tkwić lewa gałka oczna, ziała głęboka, złowieszcza dziura. Przez ułamek sekundy odniosła wrażenie, jakoby sine wargi dziewczynki poruszyły się i wykrzywiły w demonicznym uśmieszku. Wzdrygnęła się i odłożyła zdjęcie.

– Wydłubał jej oko? – spytała, objęta grozą. Temperatura w salonie nagle uległa diametralnemu spadkowi.

– Oprawca. Tak. Musiał to zrobić długim prętem i wbić go na tyle głęboko, aby uszkodzić mózg. Bezpośrednia przyczyna śmierci. Danielle była córką dość wpływowego człowieka, który w swojej firmie zatrudnia parę setek pracowników.

– Hm… Nie wiem, czy chcę się zapoznawać z tym – mruknęła Meredith, obejmując drobne ciało ramionami.  

– Twoja pomoc byłaby nieoceniona – naciskał Rick.

– Mam wezwać jej ducha? Jej i tej drugiej? Gdyby potrzebowały pomocy, już dawno same przyszłyby! – podniosła głos w przypływie zbulwersowania.

Detektyw uniósł brwi, niezbyt przejęty wybuchem kobiety.

– Mer, oboje dobrze wiemy, że wcale tak nie jest.

– Powinieneś już pójść. – Zerwała się z siedzenia jak porażona prądem. – Możesz zabrać resztę ciasteczek.

– Ale…

– Czy ty w ogóle pamiętasz nadal o Evanie? – wydusiła przez zaciśnięte gardło.

Rick wykonał gest, jakby pragnął przytulić Meredith. Zdawało się, że wcale nie zaskoczył go ten atak.

– Oczywiście, że pamiętam. Przecież to był nasz syn – szepnął.

Wokół zapanowała ciężka, pełna napięcia cisza. Oboje w jakiś sposób walczyli ze sobą, by zapanować nad narastającymi w sercach emocjami i w końcu wygrali.

– Jemu już nie pomożesz. Za to innym tak – powiedział gorzko.

– Nie wiem.

Brunet spojrzał ze smutkiem i zrozumieniem na piegowate oblicze Meredith. Zbyt uczuciowo podeszła do całej sprawy, choć przyznał w myślach, że wymagał od niej za wiele jak na pierwsze od dwóch miesięcy spotkanie. Bez słowa przeszedł do korytarza, gdzie założył buty, marynarkę i opuścił budynek. Meredith, która w dalszym ciągu stała nieco osłupiała i jednocześnie poirytowana obok fotela, dostrzegła na etażerce materiały detektywa na temat zbrodni tajemniczego oprawcy. Szybko zgarnęła akta i wybiegła z domu.

– Rick! – zawołała. – Zapomniałeś teczki!

Mężczyzna pchnął furtkę i odwrócił się bokiem.

– Niczego nie zapomniałem. Dzięki za deser!

W przytulnym blasku zachodzącego słońca Rick wyglądał jeszcze przystojniej. Hebanowe, lekko kręcące się włosy nabierały czerwonego połysku, zaś przez długi cień jego sylwetka wydawała się wyższa i bardziej rozbudowana. Zmrużyła oczy i patrzyła za autem mężczyzny, dopóki nie zniknęło ono po wjechaniu w kręte skrzyżowanie. Uroda mężczyzny nie zmieniała faktu, że była na niego zwyczajnie zła. Po powrocie do środka odetchnęła głęboko wyczuwalnymi w powietrzu resztkami perfum Ricka. Aura mężczyzny, jako jedna z nielicznych, nie zaburzała harmonii wewnętrznej Meredith.

Przez resztę wieczora starała się nie patrzeć w kierunku pozostawionej teczki, palącej do żywego swą zawartością. Ciągle myślała o stwierdzeniu, że mogła pomóc innym… Przed snem postanowiła zagłębić się w lekturze, będącej namacalnym dowodem na okrucieństwo ludzkie.

*

W odbiciu lusterka wstecznego pojawiły się zimne, błękitne oczy, oprawione rzadkimi kępkami rzęs i przetłuszczoną skórą. Na tylnych siedzeniach można było zauważyć ciasno otuloną ciemnym kocem, małą, szamoczącą się postać.

– Przestań się wiercić, do jasnej cholery. Nie zrobię ci krzywdy.

Głos kierowcy brzmiał, jakby przeszedł transformację w specjalnym programie komputerowym, mającym pomóc zachować anonimowość danej osoby.

Dziewczynka załkała. Kiedy samochód zatrzymał się, oprawca zgasił silnik i wytoczył się przez szeroko otworzone drzwi. Zabrał ze sobą ofiarę i przez całą drogę niósł ją pod pachą. Musiała być lekka i wycieńczona. Szedł i szedł, dysząc ciężko. Było zbyt ciemno, aby rozpoznać otoczenie.

Później obie postacie trafiły do wysokiego, ponurego pomieszczenia, oświetlanego przez zwisającą z sufitu, migoczącą żarówkę. Bestia oswobodziła dziecko, ale natychmiast związała mu z tyłu rączki. Uwadze nie uchodziły jej długie, jaśniutkie pasma, w tamtym momencie mocno rozwichrzone.

– Dopóki nie wymyślę czegoś, masz siedzieć cicho w tej komórce – powiedział, wpychając parolatkę do mrocznego, zimnego pokoju. – Przyniosę ci coś do jedzenia, jasne?

W mdłym brzasku poświaty widać było, jak leniwie kiwa głową. Kiedy została sama w całkowitych ciemnościach, próbowała na oślep przejść do jakiegoś względnie bezpiecznego kąta. Zaraz jednak potknęła się i poleciała do przodu.

Nie wstała. W powietrzu rozproszyła się metaliczna woń krwi.

Meredith ocknęła się i gwałtownie usiadła. Przez chwilę myślała, że znajduje się w zupełnie innym miejscu, na szczęście prędko rozpoznała zarys własnych mebli w półmroku nocy. Była mokra od potu i przerażona.

Sięgnęła po leżący obok telefon, niemalże automatycznie wybierając numer Ricka. Gdy odebrał, wyraźnie zaspany, wyrzuciła z siebie:

– To był wypadek. On jej nie zabił.

Meredith? O czym ty mówisz?

Odłożyła słuchawkę, słysząc niegłośny tupot w okolicy okna.

– Danielle? Jesteś tutaj?

C.D.N.

_ _ _

Postanowiłam dzielić przypadki na dwie części, żeby nie było za długo i zbyt nużąco.

64 komentarze:

  1. Mój komć z zaklepaniem miejsca znikł, bu :<
    No, ale jutro może napiszę na temat treści ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, przeczytałam ^^.
      Sorry, że dopiero dzisiaj, ale wczoraj wieczorem było już dość późno, a chciałam skomentować porządnie ;).
      Nie powiem, czekałam na tą notkę. To opowiadanie wydaje mi się być zupełnie inne niż twoje pozostałe twórczości, jakie miałam okazję czytać. Zastałam tu zupełnie inny klimat niż na gryfonce czy szeptach, ale to tylko świadczy o tym, że dobrze się czujesz w różnej tematyce i że potrafisz opisywać naprawdę różnorodne pomysły, światy przedstawione, postacie itd. Naprawdę, jestem bardzo pozytywnie nastawiona i ciekawi mnie postać Meredith. Kobieta jest tajemnicza, ma za sobą trudną przeszłość i niewątpliwie także pełen bagaż doświadczeń, głównie związanych z posiadaniem tak wielkiej odpowiedzialności, jaką jest jej dar. Taka umiejętność nie jest czymś prostym i przyjemnym, i dziewczyna na pewno to odczuwa na co dzień. Nie mniej jednak, wydaje się być całkiem sympatyczna. Zaczynam ją lubić, bo nie jest ideałem, pustą lalunią o cukierkowym życiu, a wyraźnie wiele przeszła. Ciekawi mnie też postać jej narzeczonego, i nawet gdzieś wspomniałaś o ich synu. Czyżby umarł? Liczę, że kiedyś wyjaśnisz ten wątek. A także to, czemu Mer i Rick się rozstali.
      Bardzo intrygująca jest też sprawa tych dzieci. Ten początek to jest, jak ten facet obserwuje to kolejne dziecko, które właśnie zniknęło lub dopiero ma zniknąć? Jeśli tak, to mam nadzieję, że uda się znaleźć popaprańca, zanim ją też porwie i coś jej zrobi. A koniec o jednej z tych dwóch nieżyjących dziewczynek, które już odnaleziono? Czyżby Meredith widziała wówczas wizję końca jej życia? Strasznie jestem ciekawa, jak to się kończy, bo i sprawa jest bardzo interesująca. W końcu tyle się słyszy o różnych zboczeńcach i innych czubkach. Co właściwie cię zainspirowało do takiego wątku?
      Choć Meredith początkowo była dość sceptyczna, widzę, że jednak ciekawość wzięła górę i postanowiła zapoznać się z aktami. Och, już się nie mogę doczekać ciągu dalszego, bardzo mnie zastanawia to, jak to się skończy i czy uda się to rozwiązać. Wgl podziwiam za dobrą, wiarygodną realizację pomysłu na opowiadanie ^^. Czytałam dużo kryminałów i tego typu książki, zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo coś takiego napisać, ale tobie jak na razie wychodzi świetnie, interesująco i w ogóle nie ma nudy. Przynajmniej ja się nie nudzę, bo trafiłaś w moje gusta, lubię takie historie. Duchy same w sobie są fascynujące, a jeśli połączyć to z wątkami sensacyjnymi, to jestem w pełni ukontentowana.

      Usuń
    2. Dobrze wiem, że panuje tu zupełnie inny klimat, ale ja tak już po prostu mam. Każdy mój twór jest pisany w nieco odmiennym stylu, ale to pewnie już zdążyłaś zauważyć. Nie wiem, czy to zaleta, ale na pewno nie wada. Meredith już dawno przywykła do swojego daru, choć ma czasem takie dni, że chciałaby być po prostu zwyczajną kobietą i nie musieć mierzyć się z widzeniem duchów na co dzień. Jej postać jeszcze się "rodzi" i pewnie dopiero za jakiś czas nabierze właściwego charakteru. Evana na razie pozostawię w tajemnicy, bo to dość skomplikowana historia, wymagająca przynajmniej pół rozdziału ;) Rick i Mer pozostali kimś w rodzaju przyjaciółmi, nie wykluczam, że jeszcze do siebie wrócą... Oczywiście w życiu Meredith pojawi się jeszcze jeden mężczyzna. Druga część przypadku będzie znacznie ciekawsza, no i umieszczę tam więcej akcji, aby płynniej się czytało. Ja się zbytnio nie znam na kryminałach/sensacji, ot, tyle co obejrzałam w filmach, bo po takie książki nie sięgam. Niemniej jednak w tym opowiadaniu będzie sporo podobnych wątków. Duchy rozkręcą się później ;3 Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
    3. Masz nowy szablon <3333. Cudeńko, choć poprzedni także był świetny. Uwielbiam taką ciemną kolorystykę. W sumie żałuję, że nie umiem robić szablonów z nagłówkiem u góry. Tak wgl, widzę, że Meredith ma buźkę Cintii, nawet kiedyś się wahałam, czy by Laurie nie dać tego wizerunku, ale ostatecznie wybrałam Susan ;). Jest mniej popularna w blogosferze i ma świetną sesję z Nowym Jorkiem w tle <3.

      Jak dla mnie to zaleta ^^. Sama piszę wszystko dość podobne, bardzo często powtarzam podobne motywy, ale podoba mi się, że u ciebie jest taka różnorodność.
      Postać Meredith póki co mi się podoba i budzi moją sympatię, jak zresztą większość twoich bohaterek. Ale wiem, jak to jest, z tym "rodzeniem się" postaci, bo zwykle dopiero po kilku rozdziałach dany bohater zaczyna nabierać konkretnego kształtu.
      Jestem ciekawa tego wątku Evana, Ricka także, bo na razie jawi mi się jako całkiem fajny facet i szkoda, że im nie wyszło :((.
      Czekam na część drugą :**. Szkoda, że tyle czekania jeszcze, bu ;(.
      Ja czytałam naprawdę mnóstwo kryminałów i sensacji, bo w zasadzie czytuję tylko to, rzadko coś innego, ale jak na ironię, nie potrafię takowych tworów pisać. Choć w zasadzie to się dopiero okaże, bo NA jest moim pierwszym tworem, w którym wątek kryminalny odgrywa aż tak dużą rolę. Bardzo mnie cieszy, że u ciebie mają być takie wątki, uwielbiam je *,*.

      Usuń
    4. Fajnie, że podoba Ci się nowy szablon, na tamten już po prostu nie mogłam patrzeć :) Nagłówek u góry nie jest trudną rzeczą, chociaż po wykonywaniu szablonów-tapet sama miałam z tym lekkie trudności. W każdym razie zachęcam do próbowania ;D Cintia mi jakoś tak pasuje na Meredith, bo ją od razu wyobrażałam sobie jako drobną, rudą kobietę. Poza tym ta sesja, gdzie wygląda nieziemsko dojrzale, ostatecznie mnie przekonała. A na Laurie o wiele bardziej pasuje Susan, jest młodzieżowa i śliczna.

      Myślę, że to po części kwestia tego, że każde moje opowiadanie jest z innej parady i bohaterowie są diametralnie różni. Ba, nawet jeśli chodzi o wiek i pochodzenie... :D Muszę się dostosowywać niemalże jak woda ;D Powinnaś uwierzyć w siebie, że potrafisz wyjść poza świat Rowling, ale do niczego się nie zmuszaj, może to przyjdzie samo z czasem i zaczniesz pisywać coś swojego ;)

      Usuń
    5. Ja tylko szablony-tapety umiem, lubię je, ale chciałabym kiedyś mieć taki od góry. Wgl na NA znowu mam nowy, bo znalazłam świetną stronę z sesjami Susan, i była cała ta z Nowym Jorkiem, dużo fot pościągałam ^^.
      Cintii dlatego nie wzięłam, bo wygląda za dojrzale i zbyt kobieco na Laurie, a panna Kelly jest raczej młodzieżowa i mniej kobieca. Jeszcze myślałam nad Ebbą Zingmark, ale tamta z kolei wyglądała zbyt młodo.

      Próbowałam stworzyć coś własnego, ale jak wiesz, baaardzo kiepsko mi to szło, więc zostałam przy świecie Rowling, mam ogromny sentyment do HP i dobrze mi się pisze ff, aczkolwiek wolę pisać o własnych bohaterach niż o kanonicznych, a w NA w zasadzie to prawie jak opowiadanie własne, bo świat przedstawiony muszę stworzyć od podstaw ^^. No, ale chciałabym kiedyś pisać tak dobrze jak ty :*.

      Usuń
    6. Ja sama po robieniu samych "tapet" miałam lekkie trudności z powrotem do tradycyjnych szablonów, ale polecam je, obecnie chyba nawet bardziej mi się podobają niż pierwsze z wymienionych. No ale tapety robi się łatwiej w sumie. Ebba kompletnie by mi nie pasowała na Laurie, fakt, wygląda aż zbyt młodo,jak taka urocza nastolatka.

      Mi się dobrze pisze opowiadania własne oraz ff. Choć ostatnio lepiej mi chyba jednak idzie w tych własnych twórczościach, ale świata Rowling prędko nie opuszczę!

      Usuń
  2. Nadal nie mam pojęcia, co myśleć o Meredith. Ona jest osobą schludną, pedantyczną prawie że, co jest moim całkowitym przeciwieństwem. Jednocześnie ta ruda istotka skradła moje serce tym, że nie jest nastolatką. Gdzie się nie obejrzeć głównymi bohaterami jest siedemnasto-, osiemnastoletnia młodzież, a Mer była już zaręczona i miała syna. Tak na marginesie, ciekawa jestem, co się stało z Evanem.
    Strasznie mi żal tych wszystkich dziewczynek, a szczególnie Danielle. Może umarła przez przypadek, ale straciła oko.
    Ten rozdział czytałam już wczoraj wieczorem, ale straciłam sygnał i nie mogłam dodać wtedy komentarza.
    Przypadek I był bardzo ciekawy, a przez moment miałam nawet wrażenie, że oglądam sobie serial w głowie.
    Poza tym piszesz niesamowicie, czego chyba Ci wcześniej nie mówiłam. Twój styl jest taki... Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, wybacz.
    Czekam na dalszą część, szkoda, że ukaże się dopiero 31 marca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to bardziej maska, aniżeli prawdziwa natura Meredith. W zabałaganionym życiu chce mieć choć odrobinę porządku i czerpie na tym korzyść otoczenie wokół niej. W pierwotnej wersji Mer miała być trochę młodsza, ale stwierdziłam, że tego nie zrobię przez liczne retrospekcje, jakie mam zamiar tu umieszczać. Faktycznie jest to ciut oryginalniejsze, bo autorzy zwykle wybierają na bohaterów nastolatków, ja się z tego wyłamuję. Właściwie to nie wiem, dlaczego zaczęłam od tak brutalnego "przypadku", ale przynajmniej czytelnicy oswoją się z tym, że opowiadanie będzie zawierać dużo nieprzyjemnych treści. Dziękuję za pochlebną opinię, a drugą część być może opublikuję wcześniej ;*

      Usuń
  3. Jejciu, śliczności, jednym słowem^^ Bardzo pięknie opisy, bardzo wciągające. Zaczęłam co czytać, a już pojawiłam się przy końcu.

    Początek imponujący. Zapewne ten fragment pisało Ci się z wielkim trudem, zważywszy na to, że to jest opis oczami takiej bestii. Aż mi serducho mocniej zabiło, gdy tak przyglądał się tej dziewczynce. Strach, po prostu strach.

    Nie wiem, co myśleć o sytuacji, jaka zaistniała pomiędzy Mer oraz Ricka. Z tego, co się przeczytałam, byli narzeczonymi i mieli dziecko - tylko pytanie, co się stało z ich dzieckiem? Zmarło na jakąś chorobę albo może coś innego? Ach, nie wiem sama, ale wiem, ze to mogło się odbić na nich i pewnie się rozstali. No i pewnie to jest powodem takiego zachowania kobiety i brania tabletek antydepresowych.

    A sprawa wydaje się bardzo poważna. Chodzi tu o małe dzieci. Ta wizja w śnie była straszna. No i ten koniec... za takie końcówki powinno się karać:) (i mówi to ta, która sama tak kończy^^)

    I tak po przeczytaniu rozdziału, teraz widzę, że inspirowałaś się serialem "Medium" :)

    Czekam już następny rozdział :)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Medium" jest dla mnie z pewnością o wiele większą inspiracją niż "Zaklinacz Dusz". O ile pierwszy serial wciąga w stu procentach, to do drugiego jeszcze nie zaglądałam od zakończenia finału pierwszego sezonu. Nie wiem, może to kwestia bohaterek, bo choć Melinda jest cudowna, to Allison o wiele bardziej intryguje. No i jej dar mnie przekonuje, Melinda po prostu widuje duchy. Akurat z tą sceną nie było większych problemów, jakoś tak wczułam się w mordercę. Sprawa rodzinna Meredith zostanie wyjaśniona dopiero za jakiś czas, nie chcę wszystkiego stawiać na tacy zbyt wcześnie. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało, pozdrawiam! ;*

      Usuń
    2. No tak, zdecydowanie Melinda różni się od Allison. Serial "Zaklinaczki Dusz" rozkręca się w ostatnich sezonach, bo sprawy są o wiele ciekawsze. Ale serial "Medium" też jest interesujący, obejrzałam jak na razie jeden odcinek, ale wiem, że Allison ma o wiele ciekawe zdolności.

      Usuń
    3. Ja na pewno jeszcze powrócę do "Zaklinaczki dusz". Jednak o wiele bardziej jakoś podoba mi się "Medium". Może to kwestia bohaterów albo świetnego klimatu, który nie raz zmroził mi krew w żyłach :) Obie panie faktycznie mają inne zdolności, poza widzeniem duchów.

      Usuń
  4. Aż ciarki mnie przeszły, gdy czytałam o tym pedofilu.
    Masakra - tacy dewiaci nie powinni po tej ziemi chodzić, o!
    Okropne... Ludzie tego pokroju to najgorsza zaraza świata. Jejku.... Tak sobie pomyślałam, że gdzieś koło mnie taki grasuje, bo ostatnio u nas trzy dziewczyny zostały pobite i zgwałcone...
    Brrr. Straszne.

    Podobała mi się reakcja Meredith na przybycie detektywa - kobieta była wtedy trochę zagubiona, zdezorientowana a przy tym urocza.
    Ciekawe czemu nie zostali małżeństwem... Pasują do siebie. :)

    Nie muszę chyba mówić, ze mi się podobało? Było rewelacyjnie, serio. Czytałam z zapartym tchem! Jestem oczarowana Twoim stylem i wyobraźnią. Doprawdy!

    Pozdrawiam i zapraszam na NN u siebie :)
    Immortalis
    [siedem-kregow-piekiel]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym. Świat byłby o niebo lepszy, gdyby nie istnieli mordercy, psychole i inni... Niestety dobro musi współistnieć ze złem, przy czym tego zła jest więcej. W takim razie uważaj na siebie, zresztą wszyscy powinniśmy, bo nie wiadomo, na kogo się kiedy trafi... Cieszę się, że masz takie zdanie o Meredith i Ricku. Myślę, ze jest dla nich jeszcze szansa, ale o tej strefie życia rozpiszę się kiedy indziej :) Bardzo dziękuję za komplement, pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Póki co nie mam zdania o głównej bohaterce, chociaż z pewnością zapunktowała u mnie ciasteczkami, na które chętnie bym się do niej wprosiła ;> Widać, że jest kobietą po przejściach, która najpewniej straciła synka. Tylko w jaki sposób? Coś mi się zdaje, że może mieć to jakiś związek z jej darem. Poza tym widać, że nadal coś czuje do Ricka, chociaż te pozytywne uczucie musi nieco przysłaniać złość. W każdym razie przeszłość Meredith to naprawdę intrygująca kwestia.
    Pedofile, brrr. Strasznie trudny i rzadko poruszany na blogach temat. Mam nadzieję, że dzięki Mer zamkną tego człowieka, bo mimo że nie zabił dziewczynki, to przecież ją uprowadził. Oby udało się uratować jego ostatnią ofiarę. Historia z brakiem oka mnie nieco zmroziła. Ja w ogóle mam dziwną fobię, że stracę jakąś część ciała, więc takie opisy działają na mnie podwójnie ^^
    Bardzo dobrze się czytało i mogłabym już przeczyta ciąg dalszy, ale nie... muszę czekać i to jeszcze tyle czasu! ;x
    No nic. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że koniec końców Meredith zyska sympatię czytelników... Właściwie pierwsze wrażenie jest ponoć najważniejsze, ale zobaczymy, jak bohaterka się rozwinie. W końcu sama dopiero ją poznaję :) Ja bardzo rzadko poruszam tę tematykę, bo naprawdę wzbudza skrajne uczucia: jednym się podoba, inni są oburzeni. Niestety na potrzeby opowiadania musiałam coś takiego zamieścić. Ja mam podobny lęk, w ogóle mam pełno fobii i pewnie niedługo wpadnę w jakąś depresję ;D Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Podobało mi się *,* jeszcze rozgryzam Meredith, ale domyślam się, że to przez stratę syna zachowuje się nieco dziwnie. Na razie nie chcę spekulować, bo pewnie sama wyjaśnisz historię Evana. Na pewno było to niezwykle bolesne doświadczenie i dla Mer, i dla Ricka. Lubię Ricka, jest takim porządnym facetem ;) Cała sprawa wydaje się mega intrygująca i mam nadzieję, że wrzucić dalszą część wcześniej niż 31 marca! Całuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię Ricka! On i Meredith są dla siebie stworzeni, no ale przecież obecnie nawet nie można ich nazwać przyjaciółmi, niestety... Może wrzucę, jak coś to tydzień wcześniej. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Serio? A mi się wydawało, że jednak pozostali na tej przyjacielskiej stopie, chyba że to tylko pozory. I tak wiem, że między nimi jeszcze namieszasz!

      Usuń
    3. W pewnym sensie pozostali... Ale Meredith nosi w sobie trochę sprzecznych uczuć :) Namieszać, namieszam!

      Usuń
  7. Dziewczyno, kiedy wydasz ksiażkę? to jest absolutnie genialne...z maina nastroju, stylu w zaleznośći od sytuacji, niby normalny opis kobiety mieszkającej w Chicago, a później duchy... POstać Ricka,która od razu mnie urzekła... musieli sporo w przeszłości przezyć, ale jednak zwrócił się do niej po pomoc, mam nadzieję, że wrócą do siebie, choć strata dziecka to b. poważna sprawa... No i Danielle, i cła reszta, opis bestiik.... porażający, przerażający

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym wydać książkę, serio ;D Mam nawet kilka konkretnych pomysłów, tylko pozostaje pytanie, czy uda mi się powieść dokończyć i czy potem zechciałoby to któreś wydawnictwo wydać. Kiedyś na pewno spróbuję, bo to moje marzenie od wielu lat. Rickowi nadal zależy na Meredith i jej pewnie na mężczyźnie też. Obecnie ich relacje są nieco skomplikowane, ale wszystko postaram się wyjaśnić jak najdokładniej :) Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
  8. Witaj :)

    Przepraszam, ostatnio nie miałam serca do nadrabiania zaległości, ale szybko się zmotywowałam i jestem. A przede mną jeszcze mnóstwo opowiadań ^^

    Rozdział tak mnie wciągnął, że przebrnęłam przez niego bardzo szybko! Pierwszy fragment o mężczyźnie, który szykował się na tę małą dziewczynkę był intrygujący i złowieszczy. Kiedy go czytałam, ciarki przechodziły mi po ciele. Ile takich zbrodniarzy pałęta się po świecie? Dosyć straszne, od razu ma się przeczucie, że ten facet nie ma dobrych intencji, że jest zakałą tego świata. Takie mam co do niego odczucia ^^ Naprawdę, nigdy nie wiadomo do końca w kim tkwi potwór.
    Fakt, iż Meredith była zaręczona z detektywem Rickiem tak mnie zadziwił, że do teraz siedzę z otwartą buzią. Myślałam, że ich znajomość jest czysto przyjacielska, a tu proszę! Dodatkowo przez Twoje nieziemskie i dokładne opisy czułam to gorąco, które u nich w opowiadaniu panuje, ten skwar i pełne słońce. Wiosno, wróć! I zapach bakaliowych ciasteczek - kocham bakaliowe ciasteczka :) Ach! Mojej uwadze nie umknął nie mały szczegół. Kobieta przed wizytą swojego byłego narzeczonego brała środki antydepresyjne, nasuwa się pytanie - dlaczego? Odpowiedzią na to pytanie jest chyba ich zmarły syn?

    Całość genialna! Cała tajemnica i sprawa zaginionych dziewczynek, wiem, że będzie jeszcze ciąg dalszy tego rozdziału, ale ten był doskonały w całej swojej prostocie.

    Serio, wciągnęłam się w niego i przeżywałam z Meredith wszystkie rozterki. Mam ogromną nadzieję, że kobieta pomoże, w końcu zdecydowała się zapoznać z dokumentami.
    Ostatnie linijki Twojego rozdziału były bardzo tajemnicze. Czekam na kolejny rozdział z zapartym tchem. Trzymam kciuki za Twoją wenę i liczę na szybki rozdział!

    Dołączam się do pytania autorki komentarza wyżej. Kiedy wydasz książkę? :)

    Pozdrawiam serdecznie ;*
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa.. Zapomniałam dodać. Ben Barnes bardzo mi pasuje do tej roli :)

      Usuń
    2. Dziękuję za tak długi i wyczerpujący komentarz, i jednocześnie przepraszam za to, że odpisuję dopiero teraz. Rozumiem posiadanie zaległości, bo ja sama w nie notorycznie wpadam, ale zawsze można z nich jakoś wybrnąć. Za tym facetem pedofilem kryje się znacznie głębsza tajemnica, aniżeli tylko nieludzki pociąg do małych dziewczynek. Wszystko się wyjaśni w drugiej części rozdziału i mam nadzieję, że sprawę oddam jak najlepiej. Fakt faktem, takie bestie są zakałami świata i na samą myśl można się wystraszyć. Śmierć synka Meredith to dość trudna sprawa i prędko jej nie poruszę - tak po prostu, abyście mieli na co czekać :) Jest to główna przyczyna jej załamania nerwowego, ale mogę zdradzić, że z czasem stan psychiczny Mer ulegnie poprawie. Głównie za sprawą nowych przypadków i pomocy rodziny. Dziękuję za pochlebną opinię, pozdrawiam serdecznie ;***

      Usuń
    3. A, Ben też mi w sumie pasuje! Przynajmniej ma dużo ciekawych sesji, które będę mogła kiedyś wykorzystać do szablonów, podobnie jak Cintia zresztą.

      Usuń
  9. Witam :)

    No, naczekałam się wreszcie na kolejny rozdział Rozmów. Ale było warto, bo akcja jakoś ruszyła do przodu i dowiedzieliśmy się trochę o głównej bohaterce. Teraz rozumiem, dlaczego potrzebuje ona pomocy. Ma po prostu trudną i bolesną przeszłość. I ten jej synek... Nie wiem jeszcze, co się działo, ale nie wątpię, że jeszcze wszystko wyjaśnisz. Tak samo sprawę z jej narzeczonym. Bo coś mi się wierzyć nie chce, że ona już do niego nic nie czuje. A rozstanie nadal boli. Ale nie wiem, co mam myśleć o nim. Detektyw, zaangażowany w swoją pracę, pracoholik. Może to w jakimś stopniu było powodem rozstania?

    Sprawa z porwaniami... Lubię kryminały, wątki kryminalistyczne, a kiedy dochodzą do tego motywy paranormalne, Autor zazwyczaj zyskuje moją sympatię. I tak się staje z Twoim opowiadaniem. Już sobie nie wyobrażam, że mogłabym przestać je czytać, choć dopiero to sam początek.
    Jak wspomniałam parę zdań wcześniej... Pedofilia i to, co się dzieje z małymi dziewczynkami lub chłopcami jest okropne. I jest to problem, który trudno zlikwidować, ponieważ zawsze znajdzie się jakiś psychopata, który ma źle poukładane w głowie i niszczy życie nie tylko sobie, ale i innym ludziom - tym niewinnym, które nie są w stanie się przed nim obronić. Mam nadzieję, że Twoi bohaterowie rozwiążą tę zagadkę.
    Bo widząc, że i u Ciebie pojawia się motyw porwań i prawdopodobnie zabójstw, aż mnie wzdryga. To jest po prostu przerażające, że tyle zł jest na świecie.
    Możliwe, że odebrałam ten rozdział za bardzo osobliwie, ale trudno. Nie przechodzi się koło czegoś takiego obojętnie. Sama to napisałaś, że ten problem się szerzy. Więc dlaczego nie zwrócić na niego jeszcze większej uwagi?

    Nie zrozumiałam tylko ostatniego momentu tego rozdziału. Czyżby M. naprawdę była medium? Bo coś mi się pomieszało już z tymi wszystkimi opowiadaniami, które właśnie czytam i no... Ach. Ciekawość.

    Ściskam, Donna
    [ trzy-wspomnienia ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Meredith naprawdę jest medium. Właśnie to jest sensem opowiadania. Nic nie szkodzi, mi samej czasami mylą się jakieś wątki z różnych opowiadań :) Właściwie w tym poście jeszcze za wiele akcji nie ma, ale w kolejnej części przypadku pierwszego już się coś rozkręci. Zresztą zależy mi na tym, aby wszędzie umieszczać możliwie najwięcej akcji, nie zapominając przy tym o jakichś wątkach obyczajowych z życia wziętych. Meredith na pewno czuje coś do Ricka, ich rozstanie było właściwie jednym wielkim nieporozumieniem i wynikło właściwie ze straty syna. Ale dla pary gdzieś tam tli się jasne światełko, jest nadzieja dla nich. Choć szybko do siebie nie powrócą. Przyznam, że również lubię kryminały, choć więcej właśnie poznaję ich w filmach oraz opowiadaniach, niż w samych książkach. Ale jakby nie patrzeć, to wątki takowe pojawiają się wszędzie niemal ;) Cieszę się, że podeszłaś w ten sposób do tematu. My po prostu nie potrafimy zrozumieć, jak można dopuścić się takich czynów. To jest odrażające i okropne. Pozdrawiam ;*

      Usuń
  10. Wow!
    To było boskie. Klimat taki, że ja Cię nie mogę! Cudownie przeplatasz te paranormalne rzeczy z życiem Mer. Jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Generalnie ma być więcej tej paranormalności, ale obyczaju również :)

      Usuń
  11. Podzielenie tego na części uważam za bardzo dobry pomysł ;) Ta część już i tak jest długa, a skoro druga jest również taka pewnie narobiłabym sobie zaległości, a tego bardzo nie lubię, aczkolwiek zdarza mi się.
    Meredith lubię. Chyba nawet w jakimś stopniu potrafię się z nią utożsamić. I wiesz co? Rick jest przystojny, ale wyobrażam go sobie nieco inaczej niż Bena. W moim wyobrażeniu bliżej mu do Heatha Ledgera (<3). Co się stało z ich synem?! Jeej, to trochę przerażające.
    Cieszę się tez, że Chicago jest miejscem akcji, a nie Nowy Jork, który robi się powoli nieco przereklamowany. No i Wietrzne Miasto nawet mi pasuje do klimatu zabójstw i duchów. Duchy i wiatr - o tak, to się ze sobą klei! :)
    Facet-pedofil jest z lekka przerażający, ale... ale nie aż tak xD Na razie nie czuję tego dreszczyka emocji, ale jestem niemal pewna, że niedługo to się zmieni :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama nie chciałabym obarczać czytelników postami po 5-6 tysięcy rozdziałów, bo wtedy to się mija z celem. Ta część ma 2500, może ciut więcej, ale i tak jest długi ten post. Heath Ledger również jest niezły! *<* Szkoda, że o nim nie pomyślałam przy wyborze postaci, a wtedy właściwie poleciałam "po łebkach" i wybrałam popularne twarze. Sprawa ich synka zostanie wyjaśniona za jakiś czas, ale nie prędko. Dam jednak pewne poszlaki co do tego :) O Nowym Jorku nawet nie myślałam, to miasto pozostawiam zakochanej w nim Ginger. A ja bardziej lubię Chicago albo San Francisco. Pozdrawiam <3

      Usuń
  12. Przyznam bez bicia, że uwielbiam takie historie. Wszystko, co związane z duchami, magią, jakimiś stworzeniami wprost z mitologi od razu wzbudza moje zainteresowanie. Ale żebym została osoba pisząca musi robić to naprawdę dobrze. I ciekawie. I Tobie się to udaje. Po prostu wchłonęłam ten tekst. Ja go nie przeczytałam. Wchłonęłam.
    Nie mogłam się oderwać. Na początku zobaczyłam ile tego jest i uznałam, że mniej więcej w połowie sobie zrobię przerwę, ale tak się zaczytałam, że nici z moich planów. Naprawdę, piszesz świetnie, ale to pewnie już wiesz, bo wiele osób musi Ci to mówić ^^
    Ja głównie zwracam uwagi na opisy, a Twoje są naprawdę rewelacyjne. Takie... kurcze, kolorowe, dokładne. Nie mogą się nie podobać.
    Taaa... będę się teraz nimi cały czas zachwycać, haha xd Możesz się z tym liczyć pod kolejnym rozdziałem xd
    I historia sama w sobie jest bardzo ciekawa. Sam początek. Ten mężczyzna naprawdę był dość nieprzyjemny. Takie typki, które noszą brudne bejsbolówki i jeszcze się gapią na dzieciaki zawsze są tymi złymi. No, z pewnością nie mają niczego dobrego na myśli. W dodatku żeby dopuścić się porwania aż trzech dzieci i dwójkę z nich zabić? No, trzeba być naprawdę złym człowiekiem -.-
    Zaciekawiło mnie jednak najbardziej to, że Meredith miała dziecko. CO takiego mu się stało, że już go nie ma? Może także zostało zabite przez jakiegoś człowieka, który go porwał? Niewątpliwie bardzo interesujący wątek. Mam nadzieję, że go kiedyś rozwiniesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy mi na tym, by jak najciekawiej oddać tę historię, aby była ona pełna w wątki paranormalne, ale również zawierała sceny obyczajowe. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :) Na chwilę obecną obie możemy żałować, że tak mało osób wybiera tematykę związaną z duchami, a ta niewątpliwie jest bardzo ciekawa. Opisy są dla mnie ważną częścią opowiadania, choć dialogi również doceniam, zwłaszcza jeśli oddają charaktery postaci. Kwestię Evana na pewno rozwinę! ;) Całuję i dziękuję!

      Usuń
  13. Na wstępie chciałabym powiedzieć, że umieściłam już link tej opowiadań na swoim blogu. Najpierw usunęłam szepty północnego- wiatru jako że został już zakończone i zaktualizowałam Twoje rozmowy-pozaziemskie. Faktycznie, jak już wspomnieli poprzednicy klimat zupełnie różni się od "Gryfonki na tropie". czy Szeptów. Od razu mnie zaintrygowałaś. Dobry, mocny pedofil obserwujący plac zabaw i małą dziewczynkę, zapewne kolejną ofiarę. A więc Meredith umie kontaktować się z duchami? Ciekawe, co też usłyszy od Danielle? Sama straciła dziecko, więc trochę rozumiem to wahanie i niechęć do pomocy byłemu mężowi, bo Rick to najprawdopodobniej musiał być kiedyś jej mężem. Czy będą kolejne ofiary? no i co z dziewczynką, którą porwał ten drań. Jeśli ją uśmiercisz to znajdę Cię i osobiście uduszę... He he oczywiście, żartuję. Wyjaśnienie, co stało się z Evanem pomoże zrozumieć sylwetkę Mer. Wątki paranormalne, również mogą dodać swoistej pikanterii. Pedofilia to chyba najbardziej pokręcona i ohydna dewiacja seksualna. Takich ludzi powinno się wieszać. Trudno się dziwić, że w hierarchii więziennej nie cieszą się zbytnią sympatią. W tym wypadku, jednak wart Pac Pałaca, a Pałac Paca. Mordercy nie są lepsi od pedofilów, a ich nie cierpią to pokręcone. Piszesz fenomenalnie niezależnie od tematyki. A opisywany powyżej przypadek, aż się prosi o porządną kontynuację. Akcja to jest to! Dobrej Nocy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Alutko! Mam nadzieję, że wkrótce udostępnisz swojego bloga i również zaczniesz działaś na nim pisarsko. Meredith na razie nic nie usłyszy od małej Danielle, ale później duch dziewczynki na pewno jej coś przekaże. Właśnie o to chodzi w byciu medium mniej więcej. Mer opanowało współczucie wobec dzieci, a skoro sama jedno straciła, chciałaby pomóc zrozpaczonym rodzicom. Jeszcze nie wiem, czy trzecią ofiarę zabiję, ale chyba nie będę aż tak okrutna! Jakiś happy end sprawy musi być. Mnie również dziwi to, że mordercy nie znoszą pedofilów, ale z drugiej strony jest to wytłumaczalne, bowiem wielu morderców posiada rodziny i są kochającymi rodzicami. Więc jakieś wyjaśnienie można znaleźć :) Pozdrawiam ;*

      Usuń
  14. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Świetnie napisany. Nie znoszę pedofilii, budzą we mnie szczególną odrazę, a pierwsza cześć, jak i ostatnia notki przyprawiły mnie o dreszcze. Zaskoczyłaś mnie tym, że Mer miała narzeczonego i dziecko. To bardzo intrygujące i mam nadzieje wkrótce dowiedzieć się o tym więcej :) Co do przypadku, to na razie zbiłaś mnie z tropu tym "to był wypadek". Zatem, czekam niecierpliwie na drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również nie znoszę oraz nie rozumiem. Aczkolwiek jako przypadek uznałam pedofilię za interesujący wątek, choć trochę się obawiałam, że mogę trafić nim w czyjeś uczucia. Stąd to ostrzeżenie w informacjach przed treścią. Co do życia Mer, musiałam jakoś urozmaicić jej przeszłość, aby było jeszcze ciekawiej! Dziękuję, Słońce ;*

      Usuń
  15. Jejciu! Masz mnie! :)
    Oczarowałaś mnie swoim stylem i pomysłowością.

    Lubię taką tematykę. Ostatnio namiętnie oglądam "Zaklinaczkę duchów". Wiec tym chętniej zagłębiłam się w Twojego bloga.

    Meredith sprawia wrażenie zagubionej w świecie kobiety.
    Niby już wie, że jest tym całym medium i ma pomagać duchom, ale mi się wydaje, że ona nie jest co do tego przekonana.

    Pedofile to ludzie budzący we mnie wstręt i odrazę toteż na początku bardzo się skrzywiłam, czytając o facecie jeżdżącym i śledzącym małą dziewczynkę.
    Okropne! Tacy ludzie nie powinni istnieć - takie mam zdanie.

    Na koniec dodam, ze podobało mi się. Bardzo. :)

    Pozdrawiam, Naive.
    http://magic-of-elementals.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja polecam jeszcze "Medium", również bardzo dobry, mega wciągający serial! Idzie przy nim totalnie odlecieć :) Meredith jest od małego medium, ale poza tym jest również zwyczajną kobietą, która szuka w życiu bezpieczeństwa i stabilizacji. A przez stratę Evana takowe zostały zburzone. Pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Na reszcie znalazłam czas, aby przeczytać i skomentować twoją twórczość. Od razu, gdy weszłam zauważyłam nowy szablon. Dużo się nie zmieniło, ale minimalizm to już jest coś. Ta szata graficzna jak i poprzednia przypadła mi do gustu.
    A teraz przejdźmy do treści opowiadania. Owy mężczyzna nie wydaje się być złym człowiekiem. Co najmniej na pierwszy rzut oka. Nie zabija, ale porywa. Choć różnica jest ogromna, bo przecież chodzi o życie człowieka, to i tak czuję wstręt. I potem, gdy były narzeczony powiedział wszystko Mer do głowy przyszła mi pewna myśl. Być może duch zamieszony w bohaterach ( niestety nie pamiętam jej imienia) jest matką jednej ze zmarłych dziewczynek. Chyba,że każdy przypadek to oddzielna historia. Chyba,że ...
    Twój styl jest tak swobodny,że mimo ogromnej wielkości rozdziału przeczytałam go w trybie błyskawicznym.

    Zauważyłam kilka błędów.

    ''Postanowił zachować w miarę czysty umysł i sprawdzić, dokąd wybierze się potencjalna ofiara,'' - na końcu powinna być kropka, nie przecinek.

    ''W przytulnym blasku zachodzącego słońca Rick wyglądał jeszcze przystojniej. Hebanowe, lekko kręcące się włosy nabierały czerwonego połysku, zaś przez długi cień jego sylwetka wydawała się wyższa i bardziej rozbudowana. Zmrużyła oczy'' - sądzę,że przed zmrużyła powinno być słowo kobieta lub jej imię.

    ''same przyszłyby'' - lepiej brzmiałoby, same, by przyszły, ale tak też jest dobrze.

    Pozostaje czekać mi do kolejnego przypadku.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wskazanie potknięć. Nie wiem, jak mogłam na końcu zamiast kropki postawić przecinek! Myślę, że jednak coś się zmieniło, bo choć sesja ta sama i styl czarno-biały, to układ jest zupełnie inny. Grafika również. Nie, nie, Shelby pod żadnym pozorem nie jest matką dziewczynki i poznamy ją dopiero za kilka rozdziałów. I fakt, każdy przypadek dotyczy czego innego :) Cieszę się, że Ci się podobało ;*

      Usuń
  17. Masz już tyle komentarzy, że nie wiem, czy zauważysz jak przybędzie Ci jeden kolejny.
    Nominowałam Twój blog do The Versalite Blogger. :3

    Pozdrawiam
    www.piekielne-wrota.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, może kiedyś wezmę w tym udział :)

      Usuń
  18. Czułam grozę, dreszcz emocji. Siedziałam tak blisko monitora, że aż moja mama zapytała, czy z moim wzrokiem jest wszystko OK. Tak mnie wprowadziłaś w Twój świat, aż nie zauważyłam, kiedy rozdział się skończył. Myślałam, że pokażesz nam jakąś scenę brutalną, ale dziewczynka sama się potknęła. Naprawdę zastanawiający jest ten facet, nie wiem, czy to był właśnie ten morderca, ale w końcu to dopiero początek. Jezu, uwielbiam Ricka, choć między nim a Meredtih nie ułożyło się najlepiej. Życzę im powodzenia oczywiście i mam nadzieję, że odnajdą mordercę dzieci, bo takie bestie to tylko zamknąć w izolatce, bez jedzenia i picia.

    Zabiorę się też za Gryfonkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę niesamowite, że ten tekst wywołał w Tobie tyle emocji, a po większe wrażenia będziesz musiała sięgnąć kiedy opublikuję drugą część tego przypadku :) Jeszcze osobiście nie potwierdzam, czy był to wypadek, czy też brutalne morderstwo, czasami wizje Mer będą zawodzić... Bardzo dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  19. Przeczytałam i powiedzieć muszę, że jestem pozytywnie zaskoczona. Po prostu tak rzadko widuję prawdziwie oryginalne opowiadania... A Twoje do takich należy.
    Mam tylko pewne wątpliwości, co do tego, czy nagłówek pasuje do treści opowiadania. Ale to kwestia gustu.
    Dobrze jest. Widać, że masz pomysł, masz warsztat, chociaż czasem zdarzają się drobne chropowatości. Spokojnie można by było pozbyć się też kilku nadprogramowych przymiotników, ale to furda.
    Nie lubię za to Meredith. To znaczy nie tyle nie lubię, co ani mnie ona ziębi, ani grzeje, nie wiem, jakoś jej nie czuję jako pełnokrwistej postaci. Nevermind. Za to bestia odmalowana prawdziwie creepy, chwali się - umiesz budować klimat, oj, umiesz.

    Jestem bardzo ciekawa następnych rozdziałów!
    Zapraszam na http://orszulina-bajda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie postać Meredith wyklaruje się dopiero za jakiś czas, w końcu sama ją jeszcze poznaję. Mam jednak nadzieję, że ostatecznie się do niej przekonasz, choć nie musisz ;) Główny bohater nie zawsze musi być lubiany przez 100% czytelników. Dziękuję za konstruktywny komentarz, na pewno i do Ciebie zajrzę wkrótce!

      Usuń
  20. Naprawdę ciekawy pomysł na opowiadanie. Jestem fanką zarówno Medium, jak i Zaklinaczki Duchów i Paranormal Activity ^^
    Czytając, miałam wrażenie, że oglądam właśnie jakiś serial. Naprawdę rzadko odczuwam coś takiego, czytając opowiadanie, jak dla mnie to wielki plus. Świetnie wykreowałaś główną bohaterkę. Meredith jest zagubiona, a jednocześnie świadoma swojego daru, pogodzona z rzeczywistością. Ciekawi mnie jej relacja z Rickiem. Przykro mi, że stracili dziecko. Zapewne oboje nie potrafią otrząsnąć się po tak wielkiej tragedii.
    Sprawa z mordercą jest przerażająca. Aż przeszedł mnie dreszcz, gdy policjant pokazywał Mer fotografie. Mózg przebity jakimś drutem... okropne. Wierzę jednak, że głównej bohaterce uda się odnaleźć małą, jeszcze żywą dziewczynkę.
    Masz bardzo lekki i przyjemny styl. Żałuję, że będę musiała czekać na kolejną część rozdziału. Przerwałaś w takim momencie, że z pewnością przez najbliższe dni będę zastanawiała się, co stanie się na końcu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie jest tak, jak piszesz. Meredith jest trochę zagubiona, a jednocześnie pogodzona ze swoim losem, czyli darem, dzięki któremu musi pomagać duchom. Mer właściwie bardziej przeżyła stratę syna, ale wyjaśnię to dopiero za jakiś czas... Choć owszem, Rick również odebrał to za bolesny cios. Nowy rozdział już wkrótce, pozdrawiam ;*

      Usuń
  21. Znalazłam chwilę i przeszukuje różne blogi i tak trafiłam na Twój.
    Muszę przyznac że po raz pierwszy od dawna trafiłam na coś dla siebie nie licząc opowiadań Potterowskich które tak bardzo kocham.
    Naprawdę imponujesz co muszę przyznać.

    Zaczęłam czytać i się wciągnęłam.
    Opowiadanie kojarzy mi się z jednym z moich ulubionych seriali które oglądam z zapałem "Medium"
    Być może dlatego weszłam na ciebie i się wciągnęłam.
    Cała sprawa z tajemniczym zbrodniarzem brzmi intrygująco i Twoja bohaterka ma trudny orzech do zgryzienia.
    W dodatku atmosfera którą wprowadzasz nie ułatwia jej wcale sytuacjii.

    Sumując na koniec jak to mam w zwyczaju naprawdę dobre opowiadanie o tej tematyce.
    Chyba dawno nie widziałam tak ciekawej historii.

    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt.
    [niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za komentarz :) Przyznam, że nie spodziewałam się, iż tyle osób zainteresuje tematyka duchów/medium, dlatego jestem pozytywnie zaskoczona. Cieszę się, że historia przypadła Ci do gustu, do Ciebie na pewno też zajrzę :) Wesołych!

      Usuń
  22. Kurczę, bardzo mnie zainteresowałaś! Do czytania miałam wziąć się wcześniej, ale jakoś brakło czasu, więc wykorzystałam przerwę świąteczną. Meredith jest bardzo ciekawą postacią. Cieszę się, że już od początku coś się dzieje. Zaintrygowała mnie sprawa syna Meredith. Jak widać akcja nie skupia się tylko i wyłącznie na duchach, co jest na duży plus! Na początku opis skojarzył mi się z Zaklinaczem Dusz, ale gdy przeczytałam dwie pierwsze notki zmieniałam zdanie, bo jest zupełnie inne, z czego bardzo się cieszę. Podziwiam ciebie za ten pomysł i jego realizację. Od początku rozdziału do samego końca, nie odrywałam wzroku od komputera :) Pozdrawiam :*

    P.S. Na pewno będę tutaj wpadać. Informujesz o nowych rozdziałach? Jeśli tak to mogłabym prosić na diamentowa-dusza.blogspot.com? Z góry dzięki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak odpowiadać z zapłonem na komentarze... Za sugestią jednej z czytelniczek stwierdziłam, że skupianie się tylko na duchach byłoby bezsensowne, dlatego będzie dużo wątków obyczajowych, a może i komediowe, zwłaszcza gdy pojawi się jedna z szalonych bohaterek :) Dla mnie główną inspiracją jest Medium, ale Zaklinaczkę również lubię. Pozdrawiam ;*

      Usuń
  23. Przepraszam, że dopiero teraz i na samym wstępie życzę ci rodzinnych, pięknych świąt, bo później pewnie o tym zapomnę.
    Rozdział bardzo dobry. Wzbogacasz profil psychologiczny bohaterki, wplatając sytuację z byłym małżonkiem i zmarłym synem. Duży, duży plus. Bo widzisz nie wierzyłam w ciebie i byłam przekonana, że pisząc o przypadkach, skupisz się jedynie na tym jak bohaterka usiłuje je rozwikłać, a ty tak ładnie wracasz do przeszłości, wplatasz romans i prywatny dramat.
    Ogólny pomysł, choć zdawałby się na pierwsze oko oklepany, bo ile razy to widuje się w opowiadaniach/książkach/filmach/serialach duchy, zjawiska nadnaturalne i media (nie wiem czy poprawnie odmieniłam), jest bardzo intrygujący i wnosi wiele nowego do tej tematyki.
    "Prawdopodobnie w promieniu dziesięciu kilometrów od miejsca twojego zamieszkania właśnie przebywa typ spod ciemnej gwiazdy, choć wcale nie musi on wyglądać jak degenerat." - Masz pojęcie jaką schizę w czytelniku (a na pewno we mnie mieszkającej w okolicy wielu lasów, rzek, opuszczonych domów i górek) wywołujesz? Nie rób mi tego. Ale poważnie - zdanie, choć przerażające, daje do myślenia.
    Pozdrawiam i czekam, bo jestem bardzo zaintrygowana końcówką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za szczerą opinię! Prawdę mówiąc, dla mnie samej samo rozwikłanie spraw i latanie za duchami byłoby nudne. Pragnę stworzyć realnych i namacalnych bohaterów, dlatego nie zabraknie tu prywaty, wątków obyczajowych, osobistych dramatów oraz odpowiednich retrospekcji. I nie bój się, jeszcze nie raz będę usiłowała "wjechać" czytelnikom na psychikę! Całuję ;*

      Usuń
  24. Beznadziejna ze mnie czytelniczka, bo mam strasznie opóźnienia. Mam nadzieję, że mi wszystko wybaczysz.
    Aktualnie jestem w trakcie czytania "Akta Harry'ego Dresdena" i powiem Ci, że początek przypominał mi tę książkę. Akcja dzieje się również w Chicago, a Harry jest magiem. Nasza Mer jest medium, może troszkę podobne :D.
    Podobała mi się pierwsza część o mężczyźnie i polowaniu. Naprawdę wczułaś się i opisałaś genialnie. Biedne te dziewczynki, pedofilia to zło najgorsze, ale niestety... jest to zjawisko powszechne.
    Spodobał mi się Rick i jego znajomość z Mer. Współczuję straty dziecka, do tego antydepresanty. Mer nie ma łatwego życia, a jeszcze po dwóch miesiącach przyszedł były narzeczony z teczką. Przeczuwałam, że Meredith się przełamie i coś zrobi w tej sprawie.
    I wypadek? Wypadek, naprawdę? Tutaj mnie zaskoczyłaś totalnie. Mała dziewczynka została porwana i zginęła... przez wypadek. Jestem strasznie ciekawa drugiej części.
    Opowiadanie ogólnie mi się podoba. Jest inne niż Szepty. Zobaczymy, co będzie dalej.

    Całuski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja oglądałam Drezdena :D

      Usuń
    2. Nie znam niestety tej pozycji, ale może ogarnę, co się tam dzieje itd. :) Wcale nie jesteś beznadziejną czytelniczką, sama miewam opóźnienia w blogach, cóż, takie życie, no nie? Próbuję się wczuwać, próbuję :)

      Usuń
  25. Jestem pod niemałym wrażeniem Twojego talentu. Naprawdę uważam, że piszesz świetnie. Historia jest przejmująca i bardzo mnie zaciekawiła, mam nadzieje, że uda mi się niedługo doczytać następne rozdziały. Bo widzisz nie do końca jestem polakiem i nie wszystko rozumiem, tak wiec czytanie przychodzi mi jeszcze z małymi trudnościami, ale przy takim opowiadaniu warto sie pomęczyć ;))
    Chciałbym Cię jeszcze zaprosić na mój nowy blog --> http://jasper-and-alice.blogspot.com/ Może i jestem chłopakiem, ale nie uwazam się za najgorszego pisarza ;)
    Saludos ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To słodkie z Twojej strony, że tu wpadłeś :) Podziwiam Cię za wytężoną naukę języka, piszesz bardzo dobrze i nawet nie masz problemów z interpunkcją, a ja nawet w języku angielskim nie zawsze wiem, gdzie stawiać przecinek. Powodzenia, na pewno do Ciebie zajrzę!

      Usuń
  26. Bardzo spodobał mi się ten rozdział ^^ Piszesz w bardzo ciekawy sposób i zdecydowanie pójdę poczytać więcej.

    OdpowiedzUsuń

O blogu

Opisana tu historia (GŁÓWNE MOTYWY: DUCHY I MEDIUM!) jest
wytworem mojej rozhulanej wyobraźni. Wszystkie wydarzenia i bohaterowie
zostali wymyśleni. Przed rozpoczęciem czytania zapoznaj się z
odpowiednimi zakładkami. Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze.
Podkreślam, że szablon, tekst oraz belka są mojego autorstwa. Zabraniam
wycinania części grafiki i przerabiania na swoją!

Rozdziały będą publikowane dość rzadko, bo co trzy lub cztery tygodnie. Wszystko zależy od chęci i weny.

Ostrzegam
przed scenami drastycznymi i wzbudzającymi przerażenie. Czytasz na
własną odpowiedzialność, choć lekturę polecam osobom starszym.

Cytaty na nagłówku pochodzi z wiersza mojej ulubionej poetki, Haliny Poświatowskiej.